Wiadomości

Prawo jazdy… kupię

Data publikacji 29.07.2012

Przysłowiowo „Polak potrafi”. Dowodem jest przypadek pewnego świętochłowiczanin, który postanowił kupić… fałszywe prawo jazdy. Jak się to skończyło? O tym dalej.

Pewien świętochłowiczanin, za kierowanie pojazdem będąc nietrzeźwym, utracił prawo jazdy. Ale jak tłumaczył później policjantom, bardzo mu ono było potrzebne, gdyż zamierzał samochodem odwiedzać swojego syna zamieszkałego w Warszawie.
 
Wpadł więc na genialny (jego zdaniem) pomysł. Postanowił prawo jazdy … kupić. Wiedział, że będzie ono fałszywe. Na jednym z portali odnalazł stronę internetową z taką ofertą. Nawiązał kontakt „ze sprzedającym” i przesłał kserokopie „wymaganych dokumentów”. Ustalili cenę za „wyrobienie fałszywki” - 3.000 zł.
 
Po pewnym czasie, do bohatera naszej opowieści, nadeszła mailem przesyłka - pierwowzór zamówionego prawa jazdy. W ocenie kupującego była to zbyt wyraźna fałszywka. Jak to określił „już na pierwszy rzut oka” widać, że to podróbka.
 
Nie wiemy, czy przemyślał co zrobił, czy wystraszył się odpowiedzialności za wpadkę z fałszywym prawem jazdy, a może … wiele jeszcze mogło być przyczyn, jednak jedno jest pewne - postanowił wycofać się z transakcji. I tu spotkała go niemiła niespodzianka. Sprzedający zażądał „kosztów manipulacyjnych za fatygę” w wysokości - bagatela - prawie 2.000 zł. Nie spodobało się to kupującemu. Powstał więc spór. Szybko rozwiązał go sprzedający - stanowczym mailem postraszył kupującego, że ma ksero jego dowodu osobistego (z adresem!!!) oraz wzór podpisu, i może z tego zrobić „odpowiedni użytek” lub po swoją należność „przyjechać osobiście”, co mogłoby źle skończyć się dla kupującego.
 
Taki obrót sprawy nie był przewidywany przez kupującego i faktycznie go wystraszył. Aby mieć spokój ze sprzedającym, wpłacił wspomniane 2.000 zł. Ale postanowił o całym zdarzeniu i transakcji powiadomić organy ścigany. Świętochłowickim policjantom oświadczył, że ma świadomość, iż popełnił przestępstwo i jest gotów ponieść za to konsekwencje. Lecz strach przed „zbędnym” kontaktem ze sprzedającym był większy, a i może ewentualne konsekwencje jego złości też swoje zrobiły.
 
Obecnie trwają czynności zmierzające do ustalenia prawdziwych danych sprzedającego i pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Sprawa kupującego - to odrębne działanie.
 
Opisany przypadek, to kolejny dowód lekkomyślności, a zarazem przykład, w jak prosty sposób, działając niezgodnie z prawem, można narobić sobie poważnych i kosztownych kłopotów. Pamiętajmy o tym, zanim wpadniemy na tak "genialny pomysł" ale wtedy będzie już za późno.
Powrót na górę strony