Wiadomości

Z PRZYMRUŻENIEM OKA - Mity w motoryzacji…

Data publikacji 25.08.2012

Kończą się wakacje… Pora relaksu i wypoczynku. Na ich zakończenie proponujemy „historie z przymrużeniem oka”. Niektóre zamieszczone mity pojawiają się również w pytaniach do świetochłowickich policjantom. Dziś niektóre z nich „obalamy”. Tak czy inaczej - apelujemy o ostrożność, rozwagę i rozsądek, szczególnie na drodze.

W świecie motoryzacji krąży wiele historii - nieraz strasznych, nieraz zabawnych - które łączy jedno. Okazują się być mitami. Opowieściami, które krążą po pubach i samochodowych forach internetowych, a przekazujący je dodają zawsze coś od siebie. Przedstawiamy kilkanaście takich historii, z których niewiele ma w sobie ziarno prawdy, ale większość z nich można traktować jako przestrogę.

Parkingowy został milionerem

Według tej historii, pewien Brytyjczyk przez 23 lata pracował jako parkingowy przy miejskim zoo, na skrawku "niczyjej" ziemi. Zbierał tam, oczywiście nielegalnie, opłaty za parkowanie. Jak się okazało, kierownictwo zoo było przekonane, że mężczyzna pracował dla urzędu miasta, a urzędnicy myśleli, że to pracownik zoo. Do czasu, kiedy w końcu władze zorientowały się, że to oszust, ten uciekł za granicę jako bardzo bogaty człowiek.

Ta opowieść przyczyniła się do napisania książki o bogatym parkingowym. Tymczasem kierownictwo zoo zaprzeczyło, że taka historia miała miejsce, a parkingowy pracujący legalnie dla ogrodu zoologicznego ma już dość zainteresowania mediów i turystów jego osobą.
 
Folia ochroni przed radarem

Na forach internetowych można znaleźć wiele domowych sposobów na oszukanie policyjnych radarów. Jeden z nich mówi, że wystarczy wziąć aluminiową folię i owinąć nią atrapę chłodnicy, a wówczas radary "oszaleją" i będą pokazywać błędne wskazania. Podobny mit dotyczy płyty CD zawieszanej na lusterku wewnętrznym czy spryskiwania tablicy rejestracyjnej lakierem do włosów.

Wszystkie wymienione wyżej sposoby są oczywiście zupełnie nieskuteczne. Mit z folią aluminiową może pochodzić jeszcze z czasów wojny, kiedy samoloty używały chmury niedużych kawałków aluminiowej blachy do zmylenia radarów przeciwnika.
 
Ulotka na szybie - uważaj na złodzieja

Kiedy cofając na parkingu zauważasz na tylnej szybie ulotkę, miej się na baczności. Jak mówi historia, rodem z policyjnych notatek, pewien kierowca, któremu kawałek papieru przesłaniał widoczność podczas manewrowania, wysiadł żeby oczyścić tylną szybę i wtedy czający się w pobliżu złodziej wsiadł za kierownicę i odjechał.

Ta informacja, jak się okazuję, nie została zanotowana w policyjnej dokumentacji, choć to nie oznacza, że nie mogła mieć miejsca. Zwłaszcza, że złodzieje chwytają się różnych sposobów, żeby pozbawić nas czterech kółek. Lepiej więc przed uruchomieniem samochodu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, a jeśli zobaczymy coś w rodzaju ulotki za tylną wycieraczką, lepiej zachować czujność i zdjąć ją w bezpiecznym miejscu.
 
Wyrzuty sumienia złodzieja

Pewnemu człowiekowi skradziono samochód. Okazało się jednak, że złodzieja dopadły wyrzuty sumienia. Na drugi dzień auto zostało zwrócone, a za wycieraczką pojawił się list z przeprosinami i... biletami na spektakl teatralny w ramach rekompensaty. Mężczyzna poszedł z żoną do teatru, a kiedy wrócił, okazało się, że jego dom został okradziony w czasie, kiedy ten wykorzystywał bilety od "nawróconego" złodzieja.

Historia nie ma żadnego potwierdzenia w policyjnych kartotekach, choć złodzieje wpadają na podobne pomysły.
 
Policjanci złapali na radar... myśliwiec

Po sieci krąży mit, który mówi o policjantach drogówki, którzy - celowo lub nie - skierowali ręczny radar w stronę przelatującego nisko myśliwca. Po tym wydarzeniu wojsko wydało oświadczenie, z którego wynikało, że policjanci mieli sporo szczęścia, ponieważ radar uaktywnił rakietowy system obrony w myśliwcu.

Choć prawdopodobne jest takie zachowanie policjantów, którzy z nudów lub z ciekawości mogliby próbować zmierzyć prędkość myśliwca, to niemożliwe jest, by to samoczynnie aktywowało system rakietowy pocisków powietrze-ziemia.
 
Uwaga na pomocną dłoń

Ta opowieść mówi o kobiecie, która wracając z zakupów zauważa w swoim samochodzie przebitą oponę. Nagle obok niej pojawia się dżentelmen oferujący pomoc w zamian za podwiezienie go na drugą stronę parkingu. Czujna kobieta znajduje jednak wymówkę, żeby wrócić do sklepu. Tam zawiadamia ochroniarzy, którzy na miejscu znajdują pomocnego mężczyznę trzymającego siekierę...

Okazuje się, że ta historia ma w sobie ziarno prawdy. W 1989 roku miało miejsce podobne zdarzenie, które nie skończyło się dobrze. Mężczyzna zaoferował wówczas swoją pomoc 23-letniej kobiecie, która sama zaoferowała mu w rewanżu podwiezienie w wybrane przez niego miejsce. W pewnym momencie mężczyzna zaatakował jednak życzliwą kobietę, związał ją, a następnie zgwałcił, a ciało wyrzucił do wody w pobliskiej tamie. Obecnie przebywa w celi śmierci.
 
Wózek dziecięcy na poboczu drogi

Podróżujesz leśną drogą i nagle twoim oczom ukazuje się dziecięcy wózek przykryty kocykiem. Naturalna ciekawość i ludzkie odruchy każą zatrzymać się i sprawdzić, czy w środku znajduje się dziecko. Kiedy wysiadasz, dopadają Cię bandyci, zaciągają do lasu i zabijają...

Ta historia nie jest prawdziwa, choć niestety prawdopodobna. Pojawiła się jako przestroga przed nadmierną nieostrożnością, a rozsyłała ją brytyjska Policja, choć funkcjonariusze przyznają, że nie mieli podobnego zgłoszenia. Podobna historia krążyła też po USA i Kanadzie.
 
Podejrzany autostopowicz

W 1983 roku miało miejsce to nietypowe zdarzenie. Kierowca zabrał autostopowicza, którym była niepozorna staruszka. Kiedy jednak w czasie jazdy kierowca zauważył, że owa "babcia" ma męskie, mocno owłosione dłonie, poprosił ją, żeby sprawdziła czy świecą mu światła "stop". Kiedy podejrzana staruszka wysiadła, kierowca odjechał. Kiedy zatrzymał się później, zajrzał do torby autostopowicza, w której znalazł zakrwawioną siekierę...

Okazuje się, że podobna sytuacja miała miejsce, ale w roku... 1834, kiedy woźnica prowadzący wóz zaprzężony w konie, znalazł w torbie "podejrzanie męskiej" kobiety kilka naładowanych pistoletów.
 
Pijany kierowca odjechał radiowozem

Patrol policji zatrzymuje pijanego kierowcę. W czasie legitymowania go funkcjonariusze dostają jednak zgłoszenie do nagłej sytuacji, która ma miejsce nieopodal. W tym czasie nietrzeźwy mężczyzna postanawia odjechać do domu... radiowozem. Zdziwieni brakiem radiowozu i obecnością samochodu pijanego kierowcy udali się pod jego adres i znaleźli policyjny samochód równo zaparkowany w garażu.

Historia ta pochodzi z roku 1978, a wydarzenie miało mieć miejsce w Fairfax County w stanie Waszyngton. Dziennikarskie śledztwo nie potwierdziło jednak opowieści, a lokalna Policja ucięła spekulacje, mówiąc że "ta, jak i wiele innych opowieści, żyje swoim życiem". Choć jest w niej ziarno prawdy.
 
Policyjny snooker - uwaga na kolor auta

Według tej brytyjskiej historii, jeśli jeździsz czerwonym samochodem, jest większe prawdopodobieństwo, że zatrzyma Cię patrol policji. Chodzi o znudzonych brytyjskich funkcjonariuszy, którzy dla zabicia czasu grają w "samochodowego snookera". W tej grze wbija się najczęściej czerwone bile - znacznie częściej niż te o innych kolorach. Dlatego warto wybrać samochód o kolorze, który nie występuje w popularnych grach.

Historia ta nie ma oficjalnego potwierdzenia, choć w 1998 roku brytyjski kierowca żółtej Alfy Romeo zgłosił na komisariacie, że jest dość często zatrzymywany na trasie M5 przez policjantów, którzy mieli grać w "samochodowego snookera".
 
Na kaca najlepsza... groszówka

Dość popularny jest mit, który mówi o tym, że można zmylić alkomat, biorąc przed dmuchnięciem do ust miedzianą monetę (np. groszówkę).

To jednak zupełna bzdura, którą zajęli się nawet słynni "pogromcy mitów" z popularnego programu na Discovery Channel. Mit został wówczas obalony. Najlepszym sposobem na uzyskanie zerowego wyniku wskazania na alkomacie jest oczywiście zastąpienie alkoholu... sokiem lub wodą mineralną.
 
Uwaga na fałszywych policjantów

Pewna historia opisuje przypadek kobiety, która podróżując samotnie w odludnej okolicy napotkała samochód, który mrugając niebieskimi światłami chciał ją zatrzymać do kontroli. Czujna kobieta nie zatrzymując się zadzwoniła na policję i wtedy okazało się, że w okolicy nie powinno być żadnego radiowozu. Kiedy patrol wysłany na miejsce zatrzymał kobietę oraz goniący ją radiowóz okazało się, że za policjanta podawał się znany funkcjonariuszom gwałciciel.

Choć ta historia okazała się zmyślona, takie fałszywe patrole pojawiają się czasem na drogach, szczególnie w odludnych miejscach. Jeśli zdarzy nam się coś podobnego i nie mamy pewności, że chcą nas zatrzymać prawdziwi policjanci, lepiej od razu zadzwonić po policję i upewnić się, czy w tym rejonie pracuje obecnie patrol.
 
 
Źródło: Onet.pl
Powrót na górę strony